wtorek, 25 czerwca 2019

Wtorkowe Wspominki #2 - Igrzyska wracają do Cortiny

Jak mogliście wyczytać już wczoraj popołudniu/wieczorem na górze bloga, MKOl przyznał organizację XXV Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2026 roku włoskiej kandydaturze Mediolanu i Cortiny d'Ampezzo. O ile dla włoskiej stolicy mody będzie to debiut w tej roli, o tyle Cortina d'Ampezzo może się już pochwalić taką imprezą. Dzisiaj powspominamy historyczny dla polskiego sportu zimowego rok 1956.

Franciszek Groń-Gąsienica w dniach 29-31 stycznia rywalizował w olimpijskim konkursie kombinatorów norweskich. Do Włoch pojechał dzięki wstawiennictwu trenera kadry Mariana Woyny-Orlewicza, który zaszantażował decydentów rezygnacją ze stanowiska.

Ówczesny format rozgrywania kombinacji norweskiej przewidywał trzy serie skoków (skocznia normalna), spośród których zawodnikowi odejmowano najsłabszy. Limit pecha zakopiańczyk wykorzystał już w pierwszym skoku - upadek i nota 60 pkt. Po dwóch kolejnych próbach, już liczonych (w obu 101,5 pkt. po skokach na odległość 72,5 m i 74 m) Polak zajmował 10. miejsce.

Podczas biegu na 15 km Groń-Gąsienica zaliczył drugi upadek w konkursie - wymijając upadającego przed nim Włocha Alfreda Puckera wpadł w głęboki śnieg. Mimo to uzyskał siódmy czas biegu - jako jeden z trzech spośród najlepszych 11 skoczków złamał barierę godziny. Wynik ten dał mu brązowy medal - pierwszy w historii zimowych olimpiad dla Polski. Krążek historyczny również dla światowego narciarstwa - pierwszy w tej dyscyplinie wyrwany ówczesnej "wielkiej trójce" - Norwegii, Szwecji i Finlandii.

Tak w "Przeglądzie Sportowym" 1 lutego 1956 r. historyczną dla Polski ceremonię medalową relacjonował red. Jerzy Mrzygłód:
"We wtorek wieczorem na głównym stadionie lodowym w Cortinie, na podium dla medalistów pod płonącym zniczem, stanął po raz pierwszy w historii naszego sportu polski narciarz. Na stadionie, zapełnionym po brzegi publicznością, gdyż działo się to podczas przerwy między I a II tercją meczu USA-Kanada zgaszono światła, a olbrzymie reflektory skierowano na zwycięzców.
Witani burzliwymi oklaskami widowni wstępują na podium mistrz olimpijski Norweg Stenersen, z lewej strony Szwed Eriksen, a z prawej Polak Franciszek Groń-Gąsienica. Po chwili podchodzi do nich przewodniczący MKOl i kolejno przy akompaniamencie oklasków wręcza im medale i dyplomy olimpijskie."*
Skocznia Trampolino Italia zapisała się w historii sportu - w 1979 roku zainaugurowano tam pierwszą edycję Pucharu Świata (triumfował Toni Innauer). Z kolei dwa lata później skok na niej oddał sam agent 007:


Również ja miałem okazję zobaczyć na żywo ten obiekt. Było to w roku 2006. Skocznia położona jest nieco na uboczy Cortiny, a spotkany patrol Carabinierich nie mówił po niemiecku ani angielsku (szczęśliwie panowie byli na tyle chętni do pomocy turystom, że zadzwonili do niemieckojęzycznego kolegi, który pomógł znaleźć drogę na obiekt).


W 2026, 70 lat po igrzyskach, skocznia nie powróci do życia - rywalizacja skoczków oraz kombinatorów norweskich ma odbyć się w Predazzo. Kompleks w Val di Fiemme również budzi w Polakach miłe wspomnienia z roku 2003 i 2013. Ale opowieść o naszych dwóch legendach pozostawiam na inną okazję. Ciao!

*źródło: dodatek "PS Historia" z dn. 31.01.2019, str. VIII

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Administrator zastrzega sobie prawo do usuwania komentarzy, które uzna za obraźliwe wobec siebie lub innych osób.