Stare powiedzenie mówi: "Jak coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie". W przypadku naszego pływania należy jednak całkowicie to odwrócić - "Jak coś jest mądre, ale nie działa, to nie jest mądre". I, niestety, przekonujemy się o tym na kolejnej dużej imprezie z rzędu, a nic się w tej kwestii nie zmienia.
Mistrzostwa świata czy igrzyska olimpijskie to imprezy, na które każdy sportowiec czeka całą karierę. Podporządkowuje im swoje treningi, nieraz poświęcając osobiste życie, szykując szczyt formy, aby uzyskać tam najlepsze wyniki. Przynajmniej tak być powinno.
System kwalifikacji na mistrzostwa świata jest prosty - Międzynarodowa Federacja Pływacka ogłasza dwa typy minimów - łatwiejsze, minimum B, które uprawnia zawodnika do startu w danej konkurencji, jeśli jest jedynym reprezentantem swojego kraju w niej, oraz minimum A, które pozwala wystartować dwóm zawodnikom, jeśli je uzyskali. Polski Związek Pływacki znacząco utrudnia swoim zawodnikom drogę na mistrzostwa, wymagając, aby wszyscy uzyskali minimum A na mistrzostwach Polski (wyjątek stanowią zawodnicy trenujący za granicą, którzy jednak również mogą wskazać tylko jedną imprezę kwalifikacyjną).
W ten sposób polscy pływacy muszą skupić się na przygotowaniach do mistrzostw Polski, wiedząc, że to ich jedyna szansa na późniejszy start na mistrzostwach świata. Efekt? Czasy uzyskiwane przez naszych reprezentantów w Gwangju są słabsze niż na mistrzostwach Polski i jedynie w pojedynczych przypadkach dają prawo startu w półfinałach.
W Związku nikt nie wyciąga wniosków z przeszłości - pojedyncze medale (brąz na MŚ 2017, srebro i brąz na ME 2018), a nawet nieliczne występy w finałach (do tej pory jedynie Radosław Kawęcki znalazł się w czołowej ósemce w swojej konkurencji) zdają się w ich opinii wskazywać na to, że metoda, którą obrali, jest słuszna. Otóż nie jest. System, który sprawdza się w Stanach Zjednoczonych, pływackiej potędze, gdzie kandydatami na miejsce w kadrze można by pewnie obdzielić parę innych krajów, nie działa u nas.
Poza nielicznymi przypadkami, nie mamy porównania z czołówką światową - na listach startowych pływackich mityngów międzynarodowych z udziałem uznanych zawodników próżno szukać Polaków. Brak doświadczenia w walce ze światową czołówką widać później na imprezie mistrzowskiej.
Równo za rok oglądać będziemy kolejne igrzyska olimpijskie. W Rio de Janeiro w finałach nie mieliśmy ani jednego reprezentanta. Jesteśmy na etapie, na którym cieszymy się z miejsc sztafet w "dwunastce", która zapewnia sobie start na igrzyskach. Nie tego oczekują kibice, a myślę, że i ambicje zawodników są większe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Administrator zastrzega sobie prawo do usuwania komentarzy, które uzna za obraźliwe wobec siebie lub innych osób.