Tyle spraw na głowie i człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, że już prawie od miesiąca nic nie napisał na własnym blogu. Ale najwyższa pora nadrobić choć część zaległości. Wobec tego publikuję dziś mój osobisty TOP 5 wydarzeń ostatnich paru tygodnia.
5. Mistrzostwa świata w kolarstwie torowym w Berlinie - finał kwalifikacji olimpijskich w tej dyscyplinie sportu przyniósł nam miłe rozstrzygnięcia - przypieczętowany awans w madisonach (męskim i żeńskim), a co za tym idzie również prawo wystawienia zawodnika i zawodniczki w omnium, a także wywalczona kwalifikacja dla obu naszych drużyn sprinterskich z prawem startu kompletu (dwójka na kraj) w sprincie indywidualnym i keirinie. W dodatku brązowy medal w omnium wywalczyła Daria Pikulik.
4. Mistrzostwa Europy w strzelectwie pneumatycznym we Wrocławiu - kolejna okazja do powiększenia naszej olimpijskiej reprezentacji, tym razem jednak niewykorzystana. Do szczęścia zabrakło niewiele - w finale rywalizacji pań w strzelaniu z karabinu pneumatycznego do czwartego miejsca, które dawało kwalifikację olimpijską, Anecie Stankiewicz zabrakło 0,4 pkt., czyli przeliczając na milimetry - 0,2 mm (z praktycznego punktu widzenia przeliczanie takie nie ma większego sensu, skoro sumuje się wyniki wielu strzałów).
Na plus należy jednak zapisać fakt, że impreza, która odbywała się w Polsce znalazła zainteresowanie jednej z polskich telewizji, w dodatku zmieściła się w ramówce kanału dedykowanego "sportom" walki (a przede wszystkim ich powtórkom). Niezmiernie miło było usłyszeć komentarz dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej, Renaty Mauer-Różańskiej.
3. Puchar Świata w pięcioboju nowoczesnym w Kairze - wyczekiwany i od początku przynoszący dużo emocji. Zwłaszcza zawody żeńskie - z miłą niespodzianką w postaci finału i całkiem niezłej, 21. pozycji w nim Natalii Dominiak, dużym powiewem optymizmu w postaci 15. miejsca wracającej po kontuzji Anny Maliszewskiej i szalenie emocjonującą walką o czołowe pozycje, w której znalazło się miejsce i na zepsute strzelania, i na walkę bark w bark na trasie biegu praktycznie do końca.
U panów - wielki come back Ádáma Marosiego - dawno nie widziałem brązowego medalisty olimpijskiego z Londynu z tak szerokim uśmiechem po zakończonych zawodach. W rywalizacji sztafet mieszanych wystartowała tylko jedna para z Europy - Niemcy. Chociaż można się kłócić, jak traktować uzbecki duet Fachrutdinowa-Sawkin - byłych reprezentantów Rosji.
2. Mistrzostwa świata w biathlonie w Anterselvie - nieco wyżej od pięcioboju, co może dziwić w moim przypadku. Niemniej jednak na dwa typery, w których brałem udział (w tym jeden organizowany przeze mnie osobiście) zaliczyłem dwa zwycięstwa, co na pewno podwyższyło w moim rankingu pozycję tej imprezy. Ale też nie będę ukrywał, że tylu niespodzianek, które zawody w Anterselvie nam przyniosły, nieczęsto mamy okazję oglądać w ciągu 10 dni. A przecież niespodzianki przynoszą nam jedne z najcenniejszych wspomnień z danej imprezy.
1. Krajowe rozgrywki curlingowe w Łodzi - tak jak wspomniałem - to mój osobisty ranking. :) Nic więc dziwnego, że te zawody, w których osobiście brałem udział, są u mnie na pierwszym miejscu. Idąc po kolei - najpierw dwa zwycięstwa w lidze, które zapewniły nam utrzymanie, a nawet zachowały szansę na awans (choćby do barażu).
Następnie w ostatni dzień przestępnego lutego Bałucki Szpil - impreza w świetnie pomyślanym formacie, gdzie zawodnicy zgłaszają się indywidualnie i są rozlosowywani do drużyn. Z pewnością spełniła swoje integracyjne założenia, czego dowodem jest oddolna inicjatywa zawodników na czele z kolegą Zbyszkiem i ze mną, którzy ufundowali puchar przechodni turnieju w postaci samowaru, wymuszając tym samym na organizatorach wpisanie Bałuckiego Szpilu na stałe w kalendarz polskiego curlingu.
I na koniec najświeższa sprawa - debiut w mistrzostwach Polski. Po przebrnięciu całej masy formalności i przejęciu organizacji przez PFKC udało nam się zagrać w eliminacjach krajowego czempionatu - z jednym wygranym i trzema przegranymi meczami zajęliśmy czwarte miejsce w grupie A, niestety, z najsłabszym wynikiem Draw Shot Challenge (rzutów do domu rozgrywanych na koniec rozgrzewki przed każdym meczem) odpadliśmy z rywalizacji, plasując się na 17. miejscu wśród 21. startujących w tym roku na mistrzostwach ekip.
Dobrnęliśmy tym samym do końca podsumowania ostatnich tygodni, w którym, zdaję sobie z tego sprawę, zabrakło wielu wydarzeń. Aby do tego nie dochodziło postaram się już teraz utrzymać dyscyplinę i regularnie publikować moją ulubioną rubrykę na tym blogu. Przy okazji zapraszam do archiwum podcastu "Totallympics Weekly Update", w którym wraz z Mattem Nelsenem omawiamy co tydzień wydarzenia mijającego tygodnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Administrator zastrzega sobie prawo do usuwania komentarzy, które uzna za obraźliwe wobec siebie lub innych osób.